Nauczyliście już jazdy na rowerze swoje dzieci?

Jazda na rowerze

Nauka jazdy na rowerze.

Temat, który wracał do mnie każdego roku wiosną. Bo właśnie wtedy zaczyna się oficjalnie sezon rowerowy. Odkurzane są z piwnicy czy garażu: rowery, sprzęty jeżdżące, hulajnogi …

Sama nie mam obecnie roweru, bo życie w stolicy jakoś nie zachęcało mnie do jazdy na rowerze. Tłok, trąbiące auta – to nie moje klimaty. Wychowałam się na wsi i automatycznie jazda na rowerze, kojarzy mi się z polną drogą, wolnością, przestrzenią, spokojem…

Ostatnie kilka lat byłam albo w ciąży, albo z mini bobasem, więc i realizowanie tego nawyku z dzieciństwa było dla mnie trudne.
Jednak od kiedy jestem znów na wsi i możliwości do jazdy rowerem coraz więcej, chęci do posiadania go również wróciły.

Pytanie jakie się pojawia to: „ale jak tu jeździć z 3 dzieci”? Oczywiście mogę kupić sobie hipsterki wózek z taczką na dzieci i jechać. Rozwiązań jest wiele… 🙂
Nawet posiadamy wózek, który może być przyczepką do roweru, więc wszystko przed nami 😛

Rowerów tylko jeszcze brak. Hahaha 😛

Na szczęście, rowery mają nasze dzieci i nauka jest w toku…
Trudno jednak jest uczyć dziecko, kiedy samemu nie masz roweru i nie dajesz dziecku przykładu, a jedynie wizualizujesz i deklarujesz, że jazda rowerem jest fajna 😛 Staramy się to robić bardzo przekonująco, aby dzieciaki poczuły bakcyla. Oczywiście zamierzymy w niedługiej przyszłości naszą piwnicę zapełnić składem rowerowym i sobie zakupić sprzęt, ale jeszcze chwila.

Po co Wam piszę post o jeździe na rowerze?

Nie mam zamiaru pisać Wam o najlepszej przyczepce, czy o najbardziej designerskim rowerze, który musicie sobie kupić 😛
Chcę Wam napisać, że warto dziecko uczyć jazdy na rowerze, nawet kiedy inni siedzą przy komputerach i grają w gry lub kiedy dupci nam nie chce się ruszyć aby pobiegać za dzieckiem bo jednak nie oszukujmy się – wymaga to dużego zaangażowania rodzica. Samo nic się nie zrobi !

Oczywiście wiem, że są dzieci, które mają niezwykłą koordynację i równowagę i lada moment ogarniają temat jazdy na rowerze, jakby się na nim urodziły.
Zawsze z podziwem patrzyłam na takie dzieci i nawet z lekką zazdrością na rodziców, którym tak łatwo poszedł ten kejs 🙂

U nas temat był i jest bardziej skomplikowany, bo moi synowie obaj mają zaburzenia integracji sensorycznej, więc temat równowagi i koordynacji jest wciąż dopracowywany i wciąż trenujemy.
(Na temat integracji sensorycznej będę pisać oddzielny post dla wszystkich mam, których temat interesuje we współpracy ze specjalistą z tej dziedziny, więc obserwujcie bloga)

Niezwykłe jest to, że postępy widać każdego dnia. Niemniej jednak wymaga to dużo pracy i zaangażowania. Nie tylko fizycznej ale również mentalnej, aby dziecko zachęcić, nie zrazić (tym bardziej, gdy upadków jest dużo i dziecko czuje, że jest to dla niego trudne, a jest 100 innych fajnych rzeczy, które może robić).

To co chciałam podkreślić to to, że statystyki przerażają, bo jak można wyczytać w Polityka : ” 80 proc. polskich dzieci prowadzi siedzący tryb życia, jedynie połowa jeździ regularnie na rolkach lub rowerze, mniej niż 20 proc. uczestniczy w zorganizowanych zajęciach sportowych.” Nie dziwmy się więc, że rośnie nam otyłe społeczeństwo. Wszystko w naszych rękach Kochani!

A zalet jazdy na dwóch kółkach jest mnóstwo:

  • Niezwykły rozwój poczucia równowagi.
    Kształtowanie koordynacji ruchowej.
    Poprawa kondycji psychofizycznej.
    Umocnienie poczucia pewności siebie i własnej wartości.
    Frajda i sama radość!

U nas każdy z zuchów jest na innym etapie – Malinka na biegowym, Wit na czterokołowym, a Eli uczy się na dwukołowym z kijem, więc totalne szaleństwo 😛
Oczywiście jak jesteśmy we dwójkę z mężem to możemy iść całą rodziną na rowerowy trening, jednak staramy się dzielić, aby każdemu dziecku zapewniać czas jeden na jeden w zdobywaniu nowej umiejętności.

I wiecie co jest według mnie najważniejsze?

Nie zrażanie się! Tylko determinacja (choć nie za wszelką cenę), my nigdy nie naciskaliśmy na dzieci w tym temacie, ale wciąż sukcesywnie drążyliśmy dziurę motywując, zachęcając i wizualizując, jak będzie super, jak wszyscy ruszymy na wyprawę rowerową… Małymi kroczakami do przodu. Nie porównywać się z nikim! Tylko robić swoje.

Porównywanie się z innymi nie motywuje, a dołuje albo zatrzymuje nas na laurach. Pamiętajcie:  porównywać samego siebie z dniem poprzednim tak! A nie z rówieśnikiem z klatki obok, który 2 lata starszy jeździ na deskorolce po skate parku. Czy z kolegą, który z domu nie wychodzi przez cały miesiąc bo gra tylko w gry. Porównywać  się tylko z samym sobą z dnia poprzedniego 🙂 ! To jest to! 🙂

Piszę Wam to, bo jestem dumna z moich dzieciaków jak i z siebie i męża, że małymi kroczkami do przodu uczymy tych pięknych umiejętności. Spalamy przy tym trochę kalorii i tysiące komórek cierpliwości wysłuchując często płaczu i krzyku, ale jest pięknie i czekam na tą wycieczkę na rowerach po polnych drogach, gdzie zrobimy sobie piknik 🙂

Was również zachęcam 🙂 !

A Wam jak poszła nauka jazdy na rowerze?
Uczycie swoje dzieci ? Jesteście po, przed czy w trakcie?
Jak zachęcacie ?
Czy czekacie na odpowiedni moment, który może nigdy nie nastąpi? 🙂

 

Podzielcie się w komentarzu!

Tyle na dziś!

Zmykam na trening rowerowy i może wreszcie kupię sobie rower! 🙂

 

Jazda na rowerze
Wyzwanie: dwukołowy, czterokołowy, biegowy 🙂 Kto przyjmuje?

11 komentarzy

  • Stypińska Joanna

    Naukę na rowerze mam za sobą. Sama uwielbiam jeździć. Z kolei u moich dzieci było różnie. Amelka miała opory co do roweru. Gdy się zachwiała to schodziła z niego i zostawiła. Z kolei MIŁOSZEK zaczął od biegowego i to mu bardzo pomogło. Do dziś wspominał jego wariacje na pierwszym biegowym rowerku. Teraz ma już trzeci. Na dwóch kołach,przystosowany do jego wzrostu. Natomiast Amelka częściej wybiera wrotki, co też daje jej radość. A teraz odkąd mieszkam na wsi A dzieci są większe, razem robimy sobie wycieczki po okolicy. Czasami z mężem, ale jak wiadomo,głowa rodziny musi zarabiać i często brakuje mu czasu. Według mnie każde dziecko powinno nauczyć się jazdy na rowerze. Ale w swoim czasie, powoli, bez nacisku, kiedy będzie miało ochotę. Na siłę to jedynie straci zainteresowanie i chęci.

    • Kamila

      Zgadzam się z Twoim zdaniem. Nic na siłę. Wszystko powoli i swoim tępie. Ale ważne aby zachęcać, pokazywać i nie pozostawić tematu totalnie w odstawce. Bo czas szybko płynie, a jak widać, wiele dzieci nie potrafi jeździć na rowerze…z wielu powodów, a nie jest nim zdrowotny, a często schowanie tematu do szuflady – bo wygrywa gra na komputerze lub inne rzeczy. Mnie osobiście to lekko przeraża, stąd mój post 🙂

  • Urszulka08

    U mnie Adaś i Błażejek mieli na początku rowerki biegowe i świetnie im na nich szło? my darowaliśmy sobie etap 4 kółek bo na biegowym tak wyćwiczyli sobie równowagę że w ostatnie wakacje Błażejek zanim skończył cztery lata już jeździł z nami na wycieczki kilkukilometrowe na dwóch kółkach ??? jeszcze we wrześniu w 8 miesiącu ciąży jeździliśmy na wycieczki wszyscy razem, bo Piotruś z tatusiem w foteliku. ?? Rower to jest to co uwielbiam ?? aby rozładować negatywne emocje wystarczy wsiąść i poczuć wiatr we włosach…. ??

    • Kamila

      W 8 miesiącu ciąży ? No to ładnie szalejesz 🙂 ! Właśnie wszyscy piszą o tych biegowych, a u nas chłopcy wcale ich nie mogli załapać, ale to pewnie przez zaburzenie SI, powoli, lecimy z tematem do przodu, więc trzymaj kciuki <3

  • Justyna

    Cześć Kamila. Mamy dwóch chłopców. Olek ponad 9 lat: jazdę na rowerze rozpoczął mając 4,5 roku. Szybko załapał bakcyla ? co prawda wcześniej śmigał na rowerku biegowym (polecam z całego serca ten wynalazek, uczy super kordynacji i równowagi). Więc nauka poszła szybko. Uczyliśmy się jazdy bez bocznych kółek, wydawało nam się,że jest ciężej jechać ?. Po kilku dniach wspólnego biegania razem z mężem za Olkiem i jego rowerem jeździł super. Teraz jesteśmy na etapie nauki jazdy rowerem naszego 5-latka- Wojtka. Do tej pory jeździł na biegowym- równowaga jest, siniaki były, rozbite kolano też więc pora na jazdę „duzim lowelem”. Wojtkowi dla odmiany przykręciliśmy boczne kółka, zobaczymy jak będzie szło ? Na razie chęci i zainteresowanie jest duże…. Pozdrawiamy i życzymy powodzenia ?

    • Kamila

      Dziękuję, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. U nas chłopcy „gardzili” biegowymi 😛 Tylko Malinka jest chętna, więc automatycznie treningi idą wolniej, ale do przodu 🙂 <3 Zakładamy, że nie chcemy aby byli kolażami odrazu 😛 Ale posiedli ta umiejętność. Myślę, że będzie też łatwiej jak sama będę miała rower i będę dawała przykład bezpośrednio 🙂 Bo tak to pięknie muszę tylko mówić 🙂

  • Iza

    Jak nauczyliśmy? Każde inaczej. Michał był ostrożny, pamiętam, że kiedy dostał większy rower, to mimo, że na mniejszym już sobie dobrze radził, to ten większy go przerastał . Jeździł z nami na wycieczki do lasu i kiedyś dotkliwie zderzył się z drzewem. Do tej pory nie bardzo lubi jeździć, choć umie. No i do sportów go nie ciągnie, za to jest świetny w grach planszowych 🙂 Zuzia wszystko robiła wcześniej niż rówieśnicy, więc kazał sobie odczepić kółka „dla dziciaków”, miała czerwony kask i jeżdziła po trawie pomiędzy brzozami na podwórku, na nieutwardzonej powierzchni upadki były łagodniejsze, a ona odważna jak zwykle wołała tylko – mam patrz już umiem. Justynkę nauczyły starszaki 🙂 pamiętam tylko, że podnieśliśmy jej trochę kółka, tak żeby podpierała się raz jednym raz drugim i to ją wkurzyło, więc kazała odkręcić oba. Był etap biegania z kijkiem i u Michała i u Justynki. Generalnie staraliśmy się to zrobić jak najwcześniej, raczej zabawą np. w wyścigi „ciekawe czy przegonisz tatę, który już wystartował?” Dziś dziewczyny są bardziej sportowe niż Michał, wiedzie prym Zuźka, aktualnie zajawka wspinaczkowa 🙂

    • Kamila

      Dziękuję za podzielenie się swoimi doświadczeniem <3 U nas Eli też chyba będzie planszowy, ale trenujemy aby nauczył się tej umiejętności. Póki chce to robimy to - nic na siłę i tak byśmy nie wskórali. 🙂 Ale jak myślę o moich dzieciach i wspinaczkach ... to jeszcze odległa galaktyka 😛 <3

  • Emalka

    2/3 moich dzieci jeździ już na 2 kółkach. Były łzy, siniaki , radość oraz duma z pierwszej samodzielnej wycieczki córki na rowerze na dwóch kółkach., a tata dwa foteliki na rowerze z chłopakami. Młodszy brat mając wzór szybko załapał i już hamuje z piskiem opon 😀 Czekają na wspólne wycieczki, ale ja też nie mam roweru 😉 Ale najwspanialsze jest to, że moje dzieci uczą się na MOIM rowerze jeździć. Mój ROMET ma ponad 30 lat, odbiły się na nim kilometry przebytych tras i rozgrywanych wyścigów na osiedlu. Nie jest najładniejszy, nie ma koszyczka ale ma na kierownicy skórzaną saszetkę mojego ojca na klucze do roweru (takie były pod siodełkiem doczepiane ) —skrytka na kamienie, kasztany i inne skarby.
    Często naukę na rowerze porównujemy do innych umiejętności np gdy mówią, „nie umiem, nigdy nie zrobię tego” to wtedy wpada argument na rowerze też nie umiałaś a teraz śmigasz- trenuj.
    Pozdrawiam 🙂

    • Kamila

      Cudowne <3 Też miałam oczywiście Rometa, może gdzieś jego zgliszcza leżą w garażu na wsi w rodzinnym podwórku, sprzed 25 lat. Piękne wspomnienia mi przywołałaś. Dziękuję :* U nas też jeszcze wiele siniaków przed nami ;P I kilogramy cierpliwości, ale nie poddajemy się 😉 !Pozdrawiamy Ciepło :*

Dodaj komentarz

Maksymalna wielkość załączanego pliku: 32 MB. Możesz załączać: obrazek, video. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here