Biegnę…
Biegnę na 9.30 na spotkanie, piszę ten post w przelocie, pewnie koło południa uda mi się go wrzucić do neta…
Ale mam za sobą już trening 40 minutowy, prysznic, a nawet rzęsy umalowane i róż na policzkach
Ponadto, wyprawienie 3 dzieci do placówek, czyli ogarnięcie ich, nakarmienie, pomoc w ubraniu… a włosy gwiazdy Maliny okiełznać to nie lada wyzwanie
Ugotowałam też już obiad – zupkę, bo do szkoły pakuje synkowi w plecak i 2 śniadanie
Byłam też w sklepie po świeżą natkę pietruszki, aby rosół miał piękny aromat.
Założyłam kalosze i rwałam o 7.00 rano garść malin prosto z krzaczka, aby śniadanko się pięknie uśmiechało.
Międzyczasie wstawiam pranie, ale tez już zdążyłam je rozwiesić na sznurkach obok bloku.
Lecę dalej…
Nie musiałam tego wszystkiego robić. Nie muszę tego robić . Chcę.
Jestem.
Mogłabym być i spać.
Też bym była
Czasem i tak jestem
Ale samo się nic nie zrobi.
Samo się nic nie wydarzy
Czyli ciągle szukanie harmonii i balansowanie między życiem prywatnym, a zawodowym. Nie da się ich rozdzielić dla mnie, można tylko między nimi sprytnie płynąć
Taki mój dzień, taka moja codzienność
I choć wiele kobiet ma bardzo duże problemy z poczuciem własnej wartości, że będąc w domu „to nic nie robią, że się nie spełniają, że ich zadania nic nie wnoszą kreatywnego…”
To kochane moje przytulam Was-bo te wszystkie zadania: gotowanie, pranie,ogarnianie to ważne sprawy (ale można i bez nich żyć).
Jednak wierzcie mi #matkipolki , że Wasze zaangażowanie, które nie jest poświeceniem za karę, ale ciepłą chęcią bycia i tworzenia ciepła zaowocuje
Ja w to bardzo wierze.
A jak dziś Wasz poranek?
Spinka czy luzik?
***
Ja właśnie na raty pisałam ten post, jestem po długim wyczerpującym spotkaniu, pysznej kawie i siadam do komputera i wybiła 12.00