Miła opowieść…
Dziś chcę Was zabrać w opowieść, która na chwilę odwróci Waszą uwagę od codzinnych problemów. Opowiem o miłej inicjatywie, którą udało się zorganizować w mojej nietypowej wsi. Piszę nietypowej, bo nie ma u mnie domów i gospodarstw, a bloki, a ja pięknie nazywam kamienice, choć ponoć nimi nie są bo się nie łączą, ale mają ponad 100 lat! Taki mam nietypowy klimat. 🙂
Mamy też piękny plac zabaw, z trampolinami, karuzelą, boiskiem i nawet tyrolką. Mamy też fajną altanę, z dwoma stołami, gdzie można sobie przysiąść, coś zjeść, poczytać czy odpocząć. Blisko wody !
W sumie brzmi jak bajka. Będę się chwalić – mamy super wioskę – bardzo ją lubię, dlatego też tu mieszkam. 🙂
Ku inspiracji…
A cała poniższa historia już się wydarzyła i miałam o niej nie pisać na forum bloga, bo kto o niej miał wiedzieć i chciały być jego częścią, to był. Ale spotkałam się z głosami, które podpowiedziały mi, że warto się tą histrorią podzielić, aby zarazić innych entuzjazmem i inspirować do działań w swoich lokalnych miejscowościach.
Dlatego jeśli to Was zainteresuje i zainspiruje to dzielę się:
Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, aby pod naszą lokalną altaną na placu zabaw postawić szafę, w której będą mogły być na stałe książki i będzie można sobie czytać…
Sama czułam, że mam w domu wiele książek, którymi chciałabym podzielić się ze światem i warto, jakby poszły w ruch.
Pod wpływem chwili napisałam na moim lokalnym forum post, w którym zapytałam moją lokalną społeczność, co sądzą o takim pomyślę, aby pod altanką na placu zabaw stanęła szafa z książkami.
Spotkałam się z ogromnym entuzjazmem i pozytywnym nastawieniem. Okazało się, że pomysł na Bookcrossing – bo tak to się profesjonalnie nazywa, ma wielu chętnych i zwolenników.
Czym jest bookcrossing?
Moja natura aktywistki i działaczki społecznej, poczuła, że warto ten temat pociągnąć i zrealizować do końca. Czułam, że idea bookcrossingu jest bliska mojemu sercu – czyli idea nieodpłatnego przekazywania książek poprzez pozostawianie ich w miejscach publicznych, jak również w miejscach celowo utworzonych tzw. półkach bookcrossingowych (szafach, półkach) po to, by znalazca mógł je przeczytać i przekazać dalej. Ogólnie mówiąc – bookcrossing to niekonwencjonalna forma popularyzowania książki i czytelnictwa, ruchoma, wirtualna biblioteka – bez własnej siedziby, kart bibliotecznych.
Wewnętrzny sceptyk i krytyk…
I choć oczywiście sceptycznych głosów momentami w głowie pojawia się wiele:
„po co to?”, „nikt czytać nie będzie”, „zniszczą to”, „rozkradną”, „zdewastują”, „ludzie nie szanują tego co za darmo”, „nie warte to zachodu”…..
Ale sceptyk, krytyk jest zawsze. Wyszłam z założenia, że warto działać nawet dla tej grupy ludzi, którym zależy, dla idei i dla dzieci, którym uważam, że warto pokazywać, i uczyć podstawowych wartości i umiejętności:
- sprawczości
- współpracy
- dzielenia się
- korzystania ze wspólnego dobra
- szacunku do rzeczy, wspólnych działań
- i co najważniejsze dobrej zabawy, jaką może być książka.
I przede wszystkim:
„książki nie lubią być więzione w domu na półkach, wolą krążyć z rąk do rąk i być czytane”
A jak to się udało?
Po pierwsze jak zrobić takie miejsce, żeby było gdzie takie książki trzymać?
Potrzeba szafy! Bo przecież mamy super altanę, gdzie ową szafę można zainstalować.
Tylko skąd taką szafę wziąć?
Początkowo szukałam jej sama, zapytałam ludzi, czy ktoś nie ma w domu/piwnicy na oddanie… Nawet kilka oglądałam, ale były w bardzo kiepskim stanie, albo były wykonane w 100% ze sklejki. A po rozmowie ze stolarzem wiedziałam, że powinna być z drewna.
I postanowiliśmy, że złożymy się na tą szafę! Ludzie na lokalnym forum zaczęli sami deklarować chęć zrzucenia się na szafę. To było naprawdę miłe!
Pani w sklepie kupiła nawet z własnych pieniążków szklaną skarbonkę, w którą każdy chętny mógł wrzucać pieniążki. Skarbonka stanęła w naszym osiedlowym sklepie obok kasy i stała tak przez chwilę, ale po 3 dniach od jej stanięcia..
Wybuchła wojna na Ukrainie… Była to końcówka lutego…
Kalejdoskop myśli…
Szczerze myślałam wtedy, że pomysł nie dojdzie do realizacji… Natłok myśli, kalejdoskop uczuć i do tego setki informacji o tym, jak to potrzebna jest pomoc dla uchodźców z Ukrainy – że nawet przez moment pomyślałam, że może to, co jest w skarbonce przeznaczymy na inny cel…
A może pomysł z szafą z książkami zrobimy kiedyś indziej…
Robić swoje…
Ale jeden z mieszkańców mojej miejscowości zapytał mnie wprost:
„To kiedy kończymy projekt szafę? Trzeba żyć dalej i robić swoje!”
Wtedy pomyślałam, że ma rację, życie trwa dalej. Trzeba pomagać, ale trzeba też żyć i robić swoje.
Choć różne uczucia mną targały, czułam ostatecznie spokój, że warto realizować też nasze wspólne cele i założenia.
Między czasie robiłam też inne działania, które były na rzecz uchodźców z Ukrainy, a szczególnie dzieci, których przybyło do mojej gminy naprawdę dużo… Ale nie o tym dziś.
Co było dalej?
Idąc dalej, skarbonka była w sklepie i ludzie wrzucali. Ja międzyczasie szukałam szafy i udało się znaleźć na OLX szafę z drewna… Jedną z nielicznych, która nie była w cenie 4 cyfrowej. Zadzwoniłam, zaczęłam opowiadać obcej kobiecie przez telefon o projekcie, jaki jest cel zakupu szafy, po co, na co i dlaczego… Okazało się, że po drugiej stronie słuchawki telefonicznej jest kobieta, z którą mam wspólnych znajomych, która sama jest pedagogiem (pseudonim Ciocia Malina) i czuje pozytywnie wszelkie projekty z myślą o dzieciach. Dlatego udało mi się wytargować cenę szafy prawie o 50% taniej ! To był sukces!
Pierwsze schodki…
Kolejny wątek, to jak przewieźć szafę wielkości 193 cm z mieszkania w Warszawie do nas na plac zabaw w Zegrzu pod altanę? No, tu już lasu rąk chętnych nie było. Po pierwsze, mało osób dysponuje takim busem, a po drugie potrzeba już zaangażowania i czasu, aby po nią pojechać i ją dźwigać.
Ale tu, na szczęście pomocny był mój Urząd Miasta Serock, a dokładnie kilka Pań w nim, które na pomysł o projekcie postanowiły, że pomogą! I zaangażowały miłych Panów z MGZGK, czyli Miejskiego Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej, który ma busa i Panowie pomogli przetransportować szafę i zamontować ją bezpiecznie na placu zabaw!
To było piękne, bo naprawdę każdy dawał pomocną dłoń. Wystarczyło tylko chcieć i wykazać inicjatywę, która miała służyć innym. Bardzo mnie to cieszyło, że są jeszcze wokół ludzie, którym zależy na współpracy i działaniu. Kilka telefonów, rozmów i się działo!
Tak wiele udało się zrobić!
Ze składowych pieniędzy udało się zakupić szafę, ale również farby akrylowe i lakier do drewna, aby szafę ozdobić i zaimpregnować przed warunkami atmosferycznymi (choć wiadomo, że „taki mamy klimat” i tak to będzie trudne – ale próbować trzeba).
Poznałam wiele miłych osób, ale szczególnie…
I tu pojawia się też piękna historia, bo poznałam przy „akcji Szafa”, dokładnie przez facebooka niezwykłą seniorkę (80 lat!) Panią Elę, która okazała się moją bratnią duszą! Czuła mój pomysł na szafę i książki – sercem i ciałem. Pani Ela to chodząca artystka, która potrafi wierszem się przedstawić. Niezwykła kobieta z energią kosmiczną, która dodała mi bardzo dużo otuchy i wsparcia w działaniu. W sumie dzięki jej wiatrowi w skrzydła, dokończyłam ten projekt.
Ambitne plany do kieszeni… Spontan!
Zaprosiłam Panią Elę w dzień malowania szafy, aby towarzyszyła nam na placu zabaw. Miałyśmy ambitne plany malowania szafy, ale jak to wiadomo przy zgrai rozbawionych dzieci, które „chcą coś narysować swojego” i to jeszcze w warunkach atmosferycznych zimnego wiatru, nie można oczekiwać zbyt wiele. Więc ambitne plany jakie miałyśmy z Panią Elą schowaliśmy do kieszeni i postawiłyśmy na dobrą zabawę, na inicjatywę dzieci, spontaniczność i chęć zintegrowania społeczności, aby każdy: i dziecko i rodzic – mogli postawić kropkę, czy swój mini malunek na szafie.
I powiem szczerze, że było to piękne! Każdy kto przyszedł dał coś od siebie. Powstał z tego niezwykły kolaż. Możecie zobaczyć na zdjęciach.
Bezpieczeństwo najważniejsze!
Po tym jak szafa wyschła z kolorowych akryli, mój mąż raniutko wstał i poszedł szafę polakierować, a sąsiad Roman zainstalował ją bezpiecznie do balustrady altany, aby mogła bezpiecznie stać i nie stanowić zagrożenia dla nikogo. Potem poinformowałam Panie z Urzędu, że projekt postawienia szafy zakończony, i aby ktoś z Miejskiego Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej przybył sprawdzić, czy wszystko jest według BHP, bo ostatecznie to oni odpowiadają za bezpieczeństwo na terenie placu zabaw, więc to ważne, aby o to zadbać.
I ogłosiłam, że można przynosić książki do szafy!
Nawet udało się zrobić mini spotkanie, gdzie sąsiadka upiekła ciasto bananowe, ja przyniosłam gorzką czekoladę i w ramach sąsiedzkiej znajomości świętowaliśmy nasz lokalny sukces. 🙂
Co jest w szafie?
Sama z części budżetu zakupiłam kilka książek, oraz słownik Polsko-Ukraiński, aby był na stałe w szafie i łatwiej było można się komunikować z dziećmi, które przybywają do nas na plac zabaw. (ale słownik po 2 dniach znikł i póki co nie wrócił – aby służył komuś).
Pocztą mają jeszcze przyjść 2 książki dla dzieci w języku Ukraińskim (które nie było łatwo początkowo dostać), aby służyły naszym nowym młodym sąsiadom.
Ponadto w szafie zalaminowałam i przygotowałam regulamin szafy (jeden dla dzieci, drugi dla dorosłych), aby każdy wiedział o co chodzi! 🙂
Dla ciekawskich podsumowując zbiórkę:
Do skarbonki zostało wrzucone: 539,56 zł + 50 zł, które dał mi totalnie obcy mi Pan na placu zabaw podczas malowania szafy, gdyż powiedział, że nie słyszał o zbiórce, a chce być jej częścią… <3 To się nazywa wspólnota!
Czyli w sumie udało się zebrać: 589,56 zł!
I co za to kupiłam?
*(Bo taką miałam odpowiedzialną funkcję! Ludzie mi zaufali! Serio – dziękuję za to zaufanie!)
– Szafę 200 zł
– Farby akrylowe do malowania szafy 122 zł
– Lakiery w sprayu do szafy 34 zł
– Słownik Polsko-Ukraiński 22 zł
– Dziewięć książek po Polsku 96 zł
– 2 książki po Ukraińsku 56 zł (Kici kocia po Ukraińsku i Przygody Kazimierza Nowaka – Afryka Kazika – również po ukraińsku – te dwie pozycje wybrałam bo moje dzieci je kochają również i wiem, ze sprawdzą się u innych dzieci z autopsji)
– Zalaminowany regulamin 9 zł
I jeszcze mi zostało… niespełna 50 zł, za które chciałabym kupić szachy, oraz kredę na plac zabaw. Szachy dla tego, bo mamy stolik szachowy na placu zabaw i jako wnuczka szachisty, wiem, że warto promować ten sport/grę, a kredę po to aby dzieci miały fun! Ale wciąż nie mogę upolować solidniejszych szachów w tak niskiej cenie, choć próbuję. 🙂 Może ktoś z Was chciałby się podzielić szachami?
Jest satysfakcja… ale nie tylko…
Dla mnie to ogromna satysfakcja, że można zrobić tak wiele, niskim kosztem. Potrzeba tylko chęci, wsparcia, zaangażowanych ludzi i działania! Jak widać od pomysłu do realizacji – da się! Czuję ogromną satysfakcję i radość, że mam wokół społeczność, która mimo iż sceptyczna początkowo, pełna obaw, że „nie uda się tego zrobić” – jednak udało się!
Super robić coś razem i pokazywać swoim dzieciom, że można lokalnie coś zdziałać.
Zostawiam Was z tym, ku inspiracji dla Waszych miejscowości.
Czytanie książek, dzielenie się nimi, to ważny aspekt. Ale czuje, że samo stworzenie miejsca dla nich, bo równie ważne!
Bardzo miłe było to, że ktoś napisała o naszej akcji „Szafa” w lokalnej gazecie! A wywiadów nie udzielałam i nie wiedziałam nawet, że ktoś z gazety był – więc też doceniam, że ktoś chciał to zauważyć. To miłe!
A jak jest u Ciebie?
A u Ciebie jest takie miejsce na mapie Twojej miejscowości? Korzystasz? Dzielisz się?
A może udało mi się Ciebie zainspirować do działania w swojej miejscowości?
Zdjęcia pokazują ilość książek z 1 dnia i po tygodniu.! I działa wszystko ja widać!
Najwyższa półka na dorosłych, później dorośli/młodzież. A niżej dla dzieci + inne.
W szufladach na dole szafy są zabawki: drobne samochodziki ect. Są w ciągłym użytku!
Serio to piękne, że ludzie uwolnili tyle książek i mogli się nimi podzielić z innymi.
To kiedy ktoś przyjeżdża do mnie na Plac Zabaw pod altankę do Zegrza poczytać książkę? Polecam zabrać książkę na spacer nad wodę! Jak coś wpadam z termosem Kawki i miłą pogawędką. 🙂
Świetna akcja! Brawo Kamila <3